>
Autentyczne pisanie
Autentyczne pisanie
Autentyczne pisanie

Dlaczego śledzę z uwagą ruch Extinction Rebellion?

28 stycznia 2019
Ania Piwowarska

Mam nowe powiedzenie: Co słychać, poza tym, że świat się kończy?

To moja nowa „Piosenka na koniec świata”.

Wcześniej powtarzałam tę Miłosza.
Że innego końca świata nie będzie.
Że jakoś to będzie.
Że liczą się tylko nasze własne, małe, prywatne końce.
Nasze własne (duże i małe) tragedie.
Zawsze indywidualne.

Od grudnia z uwagą przyglądam się ruchowi EXTINCTION REBELLION.
Na przemian martwię się, złoszczę i smucę.

Skąd ten nagły przypływ emocji? Dlaczego?

Przecież o zanieczyszczeniu środowiska, dziurze ozonowej, gazach cieplarnianych, globalnym ociepleniu, topnieniu lodowców słucham już od podstawówki. Temat zdążył mi spowszechnieć.

W międzyczasie zaczęłam segregować śmieci i pić wodę z plastikowych butelek. Kupować znacznie więcej ubrań niż kiedyś, potem ograniczać ich ilość, rozdawać i się nimi wymieniać.

Zaczęłam używać nowych urządzeń elektronicznych i sprzętów domowych, a jednocześnie marzyć o minimalistycznym wnętrzu i pozbywaniu się nadmiaru (który wcześniej zgromadziłam).

Jeżdżę rowerem po Krakowie, ale na grilla ze znajomymi za miastem przyjeżdżamy każdy swoim samochodem. Latamy też samolotem na weekendowe wypady po Europie, na egzotyczne wakacje i nad Bałtyk.

Niby wiem, że taki styl życia nie jest neutralny dla środowiska i niby myślę o sobie, że środowisko nie jest mi całkiem obojętne (bo przecież gaszę światło, segreguję śmieci, noszę ze sobą te płócienne torby na zakupy).

Niby wciąć słyszę, że degradacja środowiska postępuje, klimat się ociepla, co skutkuje kataklizmami a niektóre gatunki roślin i zwierząt właśnie wymierają albo zagrożone są wyginięciem. Ale powiedzmy sobie szczerze – na co dzień nie są to tematy, o których rozmawiam przy stole. Tak przynajmniej było do grudnia.

Przecież od tego są te wszystkie szczyty klimatyczne, konferencje i naukowcy, którzy wciąż ostrzegają i ideowi ekolodzy, aktywiści, społecznicy i organizacje, wszyscy ci, którzy protestują przed budynkami w których odbywają się konferencje i szczyty.

Dlaczego więc nagle poczułam się taka poruszona wieścią o powstaniu #XR, #ExtinctionRebellion?

Pierwszy powód, to główny przekaz, który brzmi:

Mamy 12 lat.

Na to, by powstrzymać zmiany, które w innym przypadku będą nieodwracalne i doprowadzą do powolnego (albo szybkiego) kataklizmu – obumierania życia na Ziemi, wymierania gatunków – w tym również gatunku ludzkiego.

Nie 100, nie 200, nie kilkadziesiąt, po których choćby potop. Dwanaście.
To konkretna liczba – oparta na badaniach, szacunkach, wyjęta z raportu Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu (IPCC) i użyta na potrzeby kampanii, która ma budzić i alarmować.

Raport ten daje nam 12 lat na radykalne ograniczenie emisji gazów cieplarnianych, aby zahamować globalne ocieplenie na poziomie 1,5 st. C.

Budzić i alarmować ma też artykuł w czasopiśmie „Bioscience” zatytułowany „Przestroga naukowców z całego świata dla ludzkości: drugie ostrzeżenie” z 2018 roku. Artykuł, asygnowany przez ponad 15 tys. naukowców zawiera skondensowany opis kryzysu ekologicznego, przed którym staje ludzkość.

Przez te 12 lat moje segregowanie śmieci, a nawet całkowita rezygnacja z podroży samolotem nie odwrócą zmian. Żeby je zahamować potrzebne są skoordynowane działania na skalę ogólnoświatową – radykale, szybkie i wiążące. Potrzebne są zmiany systemowe – bo kontynuowanie naszego „rozwoju cywilizacyjnego” na takim poziomie jak dotychczas, spowoduje nieodwracalne zmiany, których skutkiem będzie stopniowa (albo szybka) zagłada poszczególnych gatunków – w tym również ludzi.

Problem w tym, że państwa i organy międzynarodowe nie podejmują tych działań. Albo podejmują je w niewystarczającym stopniu.

A nie podejmując działań, państwa nie chronią życia swoich obywateli, co jest jedna z podstawowych funkcji państw. Wobec tego obywatele nie wywiązują się ze swojej części umowy społecznej. I sięgają po nieposłuszeństwo obywatelskie – jako narzędzie pokojowego sprzeciwu i nacisku.

Organizacje, które sięgają po to narzędzie twierdzą, że wystarczy zmobilizować 3,5 procent populacji, by stworzyć mocną grupę nacisku.

Extinction Rebellion to zatem sprzeciw, rebelia przeciwko zagładzie, wymieraniu gatunków.

Drugi powód, to złość.

Poczułam ją. Tak jakbym nagle obudziła się ze snu i przejrzała na oczy.

Niby to wszystko wiedziałam, niby czytałam, słuchałam i oglądałam. Ale to było zawsze poza mną. I poza horyzontem czasowym, do którego sięgam myślami.

Na wieść o działaniach #XR, #ExtinctionRebellion, które opierają się na idei pokojowego nieposłuszeństwa obywatelskiego poczułam też inną energię.

Poczułam, że mam dość bezsilności w tym temacie, czekania i proszenia. Dość poczucia, że nic ode mnie nie zależy.

Myślę, że podobnie może czuć mieszkaniec Londynu, odprowadzany z blokady mostu do aresztu, który do tej pory jedyny kontakt z policją miał przy okazji mandatu za przekroczenie prędkości.

Podobnie może czuć Greta Thunberg – 15-letnia uczennica ze Szwecji, która zamiast w szkolnej ławce zaczęła siadać pod Parlamentem, by pokazać, iż wobec zmian, które zachodzą i braku odpowiednich działań – szkoła nie stanowi już dla niej gwarancji przyszłości. I inicjatorzy strajków szkolnych z innych krajów, zainspirowani przykładem Grety.

Wobec 30 lat nieskutecznych protestów, grzecznych próśb i zamiatania tematu pod dywan – pojawił się gniew.

Mam nadzieję, że w zetknięciu z działaniami i postulatami #XR i innych ruchów nieposłuszeństwa obywatelskiego, które kiełkują teraz na świecie, ci którzy segregują śmieci, gaszą światło wychodząc z domu, sadzą swoje pomidory na balkonie, robią kompost, ograniczają ilość śmieci – też poczują tę złość. I tę energię.

Jeśli słyszysz w tym CALL TO ACTION dla siebie i jeśli Cię ono porusza, tutaj znajdziesz więcej informacji:

 

PO POLSKU:

Jakie są założenia ruchu

Ostatnie ostrzeżenie w sprawie zmian klimatu

Ludzkość jest dziś jednocześnie supersprawcza i bezradna

Ten ostatni to bardzo pogłębiony wywiad z Ewą Bińczyk, filozofką i autorką książki „Epoka człowieka. Retoryka i marazm antropocenu”, który polecam BARDZO!

 

PO ANGIELSKU:
oficjalne strony Extinction Rebellion:
https://rebellion.earth/
https://xrebellion.org/

Platforma dla blogerów, dziennikarzy, aktywistów słowa, z hasłem, które mnie ujęło:
XR Blog – !Write Your Burning Heart Out!

Podstawowe założenia ruchu

Dlaczego nieposłuszeństwo obywatelskie?

A na koniec artykuł, który bardzo pomógł mi w ułożeniu w głowie wszystkich klocków.

O paradygmacie ciągłego rozwoju

Artykuł ten odesłał mnie myślami do książki „Głód” Martína Caparrósa, której poświęciłam kiedyś wpis:

Co z tym światem?

I do konieczności zmiany paradygmatu.

Zaskakuje mnie, jak bardzo wszyscy pozwoliliśmy siebie zamienić w konsumentów i jak bardzo indywidualizm (moje własne wybory, które wpływają na świat, wiara „w głosowanie portfelem”) pozbawia nas grupowej siły, która może być formą nacisku, może przynosić polityczną i społeczną zmianą.

I jak bardzo nasze poczucie bezsilności i skupienie „na własnym ogródku” umacniają siły, które decydują o kształcie świata i naszym w nim miejscu (bardziej lub mniej uprzywilejowanym).

Powoli staje się dla mnie jasne, że potrzebujemy nowej idei, nowego systemu, zmiany na skalę, której chyba jeszcze nie umiemy sobie wyobrazić. Czuję złość – tę która pojawia się we mnie i dookoła. Obawiam się jej – bo może być niszczącą siłą. Ale jednocześnie jej energia jest dużo większa niż energia bezsilności i wyrzutów sumienia – że jeszcze wciąż robię za mało.

Dlatego poza nowym pozdrowieniem na koniec świata (albo nową piosenką), mam jeszcze drugą:

„Wierzę we wściekłość. Uważam na ogół, że sprawy, które mogą zostać przedyskutowane w spokoju, bez emocji, bez złości, to sprawy mało istotne.”

Martín Caparrós „Głód”

11 komentarzy

  1. Sylwia 31 stycznia 2019, 14:53 #
    Bardzo dziękuję Aniu za ten wpis, który mnie poruszył. To prawda, pozwoliliśmy się zamienić w konsumentów, sama co chwila na to pozwalam, i czuję się czasem bezsilna - co to zmieni, że nie będę kupować plastikowej butelki z wodą. Nigdy bym nie pomyślała, że tak dobrze jest móc być złym, a nawet wśkiekły. Chyba takiej energii nam potrzeba.
    • Ania Piwowarska 2 lutego 2019, 05:13 #
      Tak czuję na ten moment – że wściekłość, przeplatana smutkiem i niedowierzaniem – że to już, że tak szybko się uwinęliśmy z tym, o czym wiedzieliśmy przecież od lat że, kiedyś nastąpi – tyle, że kiedyś stało się namacalne jak nigdy – że to przyniesie zmianę. Ale być może jestem marzycielką? A może w ogóle nie zasługujemy na nic lepszego?
  2. Basia 2 lutego 2019, 05:42 #
    Segreguję śmieci i przejmuję się środowiskiem, ale działanie pojedynczych ludzi to za mało. Żeby zmiany były widoczne potrzebne są nakazy z góry. I to mnie frustruje.
  3. Magda 3 lutego 2019, 21:07 #
    Nie do końca się zgodzę z tym, że największym problemem jest emisja gazów. Wzrost temeratur na ziemi jest związany z aktywnością słońca. I moim skromnym zdaniem nie do końca jesteśmy odpowiedzialni za ten proces. Niemniej jednak jesteśmy w 100% odpowiedzialni za: 1. Karygodną dewastację środowiska naturalnego, 2. Zanieczyszczenie naszej planety do granic możliwości- zarówno lądów jak i wód oraz powietrza 3. Niepohamowaną eksplorację zasobów naturalnych 4. Za biedę i głód zbyt wielu, w czasach gdy mniejszość nie przejada tego co produkuje. Te punkty wystarczą, żeby być wkurzonym i zmobilizowanym. Nie zgodzę się z przedmówczyniami, że mały człowiek nei jest w stanie nic zrobić. DLatego, że światem rządzi konsumpcjonizm generowany przez system kapitalistyczny. I o ile nie jesteśmy w stanie wmontowani w kapitalizm przez zależności finansowe, pensje, kredyty wiele zrobić, to już w kwesti wyboru konsumpcyjnego możemy właściwie WSZYSTKO. TO MY KUPUJĄC I DAJĄC ZaRABIAĆ PRODUCENTOM JESTEŚMY WŁADZĄ. Problemem jest tu tylko świadomość konsumencka. Z konsumpcją jako taką jest problem, bo w obecnym modelu kapitalistycznym ona generuje pracę i zarobki. Oczywiście, że możemy konsumować duchowe produkty, ale ilu z nas się za to utrzyma? Zmniejszenie konsumpcji jest możliwe tylko przy zmianie globalnego myślenia o gospodarce, pracy i zarobkach. Jak zastąpić produktywność ludzi - jakim działaniem? Skąd ma się brać pieniądz i czy jest konieczny? etc.A poza tym rewolucja musi sięgnąć bardzo głęboko i była bardzo mocna bo kapitalistom korporacyjnym tego świata bardzo to nie w smak. I jeszcze jedno, do wszelkich przewrotów w układach finansowo- gospodarczych i przetasowań na rynkach prowadziła wojna. To smutna perspektywa. Ale zostawmy to na razie. I przejdźmy do wizji optymistyczniejszych.Dzięki np mediom społecznościowym idea Zero Waste rozprzestrzeniła się tak szybko, że zaczęła wchodzić do main streamu. I nawet jeśli te pokazowe zbiórki starych ciuchów w sieciówkach, to tylko zabieg marketingowy to idee gdzieś kiełkują. Teraz ograniczanie opakowań plastikowych, rurek w knajpach. Robi się z tego pozytywny snobizm. Ale pamiętajmy, że to dotyczy tylko części dość świadomych ludzi. Z konsumpcjonizmem jesteśmy w Polsce sto lat za Zachodem i musimy się nachapać, żeby zacząć czuć przesyt i potrzebę ograniczania. W Europie już się robi konferencje o nowoczesnym miejskim transporcie bez samochodów osobistych, a w Polsce kłócimy się o prawo do parkowania pod własnym domem i samochód jest ciągle wyznacznikiem statusu i stylu życia. Popularność zerowaste jest spora, ale też dlatego, że nie ukrywajmy- małe ruchy w tym kierunku są łatwe. Małym kosztem robisz coś "wielkiego" dla planety :) Jak jeszcze podpiszesz parę petycji do marketów o wycofanie plastiku i knajp o kubeczki i osiągniesz cel to już jesteś mistrzem świata :D Czy możemy marzyć o kompletnym przenicowaniu myślenia i porzuceniu chęci posiadania w ogóle? To trochę jak z komunizmem. Miało być idealistycznie, a wyszło jak zawsze ;) Bowiem głębokie ludzkie odruchy i pragnienia bardzo ciężko jest wytrawić I tak jak ludzie nie lubią być równi i tacy sami - lubią też posiadać. Na tym zbudowana jest cała kultura i tak jak powiedziałam wcześniej, nie tylko oparta o dobra materialne.Ale wiedzę, doświadczenie i umiejętności. Posiadanie to atawizm. Mam - jestem bezpieczny. Mam jestem zaradny etc etc. To nie jest tak, że przestaliśmy wierzyć, że inny świat jest możliwy tylko lubimy to co nam ten świat oferuje - możliwości, a te dostępne są za pieniądze :) Kosztuje wiedza, kosztuje doświadczenie, kosztuje praca, kosztuje zaangażowanie. Większość rzeczy przeliczana jest na pieniądze, a one stają się walutą w kolejnych transakcjach, łatwo wymienialną. I nie ma w tym nic złego, możemy nimi czynić zarówno dużo dobra jak i dużo zła, Są narzędziem. Dlatego kapitalizm ma się tak dobrze :) I moim zdaniem w kapitaliźmie jako takim, nie ma nic złego. Zło leży w drapieżnym kapitaliźmie korporacyjnym, kiedy ogromne finansowe instytucje przejmują profity i zasoby świata, wydzielając je innym i decydują o kształcie świata na własny użytek. Ale nie oszukujmy się. MY IM NA TO POZWALAMY.
    • Ania Piwowarska 17 lutego 2019, 01:31 #
      Bardzo ważne w tym wszystkim jest dla mnie „odkrycie”, jak bardzo staliśmy się konsumentami przez ostatnie klikanaście lat i jak bardzo konsumowanie wrosło w nasze codziennie życie – ja też i zajęło mi chwilę, żeby to sobie uświadomić. Dla mnie jest to pewien model życia społecznego, który wydaje się neutralny, wydaje się „rzeczywistością” ale tak naprawdę jest modelem – można go zmienić. Pamiętajmy, że zawsze to garstka ludzi wprowadzała zmiany (od takich idei jak zniesienie niewolnictwa, po uzyskanie praw wyborczych dla kobiet) – przy milczącym albo ostrożnie wyrażanym poparciu większej części. Prawdziwym triumfem neoliberalnego drapieżnego kapitalizmu jest to, że przestaliśmy wierzyć, że inny świat jest w ogóle możliwy. Te rysy na gładkiej powierzchni świata – a jedną z nich był kryzys 2008 i ruchy społeczne, które przyniósł – pokazują, że to nie jest neutralny model. Taka oddolna i pokojowa rebelia – obejmująca kilka 1-3 procent ludzi w skali świata może stanowić bardzo mocną siłę nacisku. Może to jest naiwność do kwadratu i marzycielstwo – ale po raz pierwszy od dawna poczułam, że zmiana jest możliwa i że się zaczyna budować pewna masa krytyczna. Mamy dużo chęci i świadomości na poziomie jednostek (czego dowodem jest również skala popularności #zerowaste). Do tej pory nie mieliśmy narzędzi, żeby je przekuć w działania na skalę większą niż nasz dom, grono znajomych czy ulubiona kawiarnia. I te narzędzia się pojawiają. I zaczynamy czuć ich siłę i swoją siłę. Tak to czuję i taką mam nadzieję. 12 lat od nieodwracalnych zmian to poważne ostrzeżenie – coś co ma szansę nas trochę wybudzić. I co na poziomie jednostek może być przeżywane. Co budzi emocje. Mam nadzieję, że ci od lat segregujący śmieci i myślący o środowisku - wkurzą się po prostu i przestaną czuć się bezsilni – a zaczną się czuć coraz bardziej wpływowi i potężni. Ruch XR istnieje dopiero od miesiąca stał się słyszalny, strajk szkolny 15-letniej Szwedki Grety Thunberg trwa od kilku miesięcy i rozprzestrzenił się już na kilka krajów). Są też pewnie inne przykłady obywatelskiego nieposłuszeństwa, o których jeszcze nie słyszałam. To są idee, które zaczynają kiełkować, ale czuję w nich moc transformacji. Dlatego o nich piszę i dlatego im się przyglądam. Oczywiście – mam też mnóstwo obaw co do zmiany, szczególnie jej przebiegu.
  4. Olga 4 lutego 2019, 18:59 #
    Czuję cholerną bezsilność... mam dwójkę dzieci w wieku 1 i 4... czy moi synowie będą mogli żyć spokojnie? Boję się... Tu jest jeszcze ciekawy artykuł trochę od innej strony...znaczy od strony Ziemi: https://exignorant.wordpress.com/2019/01/31/ocalic-czyli-zniszczyc/
    • Ania Piwowarska 17 lutego 2019, 01:30 #
      Ja też czasem ją czuję :( I chyba wolę złość. Przeczytałam ten i inne artykuły na tej stronie. Przy niektórych załamałam ręce z bezsilności. Nie ze wszystkim się zgadzam. Ale cieszę się bardzo, że ta dyskusja trwa i powoli zatacza coraz większe kręgi.
  5. Krzysztof 6 lutego 2019, 13:27 #
    Wyzwanie jest wielowymiarowe. Owszem oddolny ruch społeczny może zmienić rzeczywistość, ale osobiście mam obawy, czy zaledwie "garstka nawróconych" zdoła powstrzymać tę lawinę zmian, której efekty zaczynamy wyraziście dostrzegać. Z jednej strony obserwacje psychologów społecznych zdają się potwierdzać, że ludzi można przekonać do wprowadzania zmian w swoim życiu na rzecz wspólnoty (np. prace Roberta Caldiniego), ale jest też wiele punktów oporu. Jednym z nich jest sam człowiek, który musiałby znieść wiele wyrzeczeń, żeby ratować planetę. Dla wielu osób to nie do pomyślenia, że obiecywano im bezustanny postęp a teraz mamy się w nim ograniczać w imię czegoś ideowego. Wielu będzie złych, że nie mogą tego (np. jeść wciąż tyle mięsa), czy owego (np. marnować wodę, czy energię). Wiele osób nadal zechce odwracać głowę od problemu i myśleć, że "po mnie choćby potop". I też znajdą się tacy, co powiedzą, żeby może wracać do jaskiń, jak postęp się komuś nie podoba. Takich elementów jest bardzo wiele. Drugi obszar to postawa rządzących (nie tylko państwami, ale też korporacjami, bo to w sumie one odpowiedzialne są bardziej za eksploatację planety). Rządzący się boją (umownie) niepokojów społecznych. Nie wiedzą, jak mają zakomunikować obywatelom, że problem wymaga radykalnych działań, czyli ograniczeń, odmawiania sobie, zaciśnięcia pasa. Ja mam także wrażenie, że rządzący nie do końca mają świadomość problemu, bo ich perspektywa jest zamykana w "planach pięcioletnich", czyli od wyborów, do wyborów. Dotyczy to całego świata. A rola korporacji? Żądza (i potrzeba) zysków i zarazem chęć dostarczenia społeczeństwu produktów konsumpcji skutecznie blokują myślenie. Owszem wymyślono jakieś csr, ale w sumie to ma ładnie wyglądać w kolorowym folderze, czy na nowoczesnej stronie www, niż przyczynić się realnie do tego, żeby nie wycinać lasów, nie zatruwać wody, nie przeławiać ryb w oceanach. Dla mnie to działa tak: zaczynam od siebie. Znajduję podobnych do siebie. Organizuję się. Niech to i będzie #XR. Działam. Nie liczę na sukces. W tej aktywności trzeba być jak apostoł.
    • Ania Piwowarska 17 lutego 2019, 01:27 #
      Wytworzyliśmy model, do którego cały świat aspiruje – ale ziemia nie udźwignie tego modelu. W skali całego świata nieustanny rozwój na takim poziomie, jak dotychczas (czyli nieustannie przyspieszony) doprowadzi nas do zniszczenia zasobów i gatunków. W ciągu lat 12. Nie tysiąca, nie dwustu, nawet nie stu. I to też jest trudne, bo jest duża część ludzkości „całe życie po kolana w błocie”, która nagle i w końcu zaczyna odczuwać benefity z postępu i aspiruje – a przychodzą tacy „nachapani” (mieszkańcy Europy Zachodniej), którzy całe życie mieli dobrze i tacy jak my (tzw. Nowa Europa)– którym kilka lat temu się poprawiło – i mówią: koniec, trzeba się ograniczać, dalej tak nie da rady – Ziemia tego nie udźwignie. Tutaj też jest pole napięć i konfliktów. I zgadzam się – nie każdy będzie chciał być apostołem. Ale mam nadzieję, że Ci, którzy czują poruszenie będą go przekazywać dalej. I że coś z tego wykiełkuje – mam nadzieję, że siła raczej dobra niż niszczycielska.
  6. Maciek 20 marca 2019, 16:41 #
    Ten "strajk szkolny w obronie środowiska" to najlepszy dowód, że już nawet w Szwecji komuś słońce za ostro przygrzało. Taka durna ludzkość powinna wyginąć pierwsza.
    • Ania Piwowarska 29 kwietnia 2019, 02:26 #
      Chyba nie ma sensu dyskutować – to Twoja opinia – zatwierdzam, bo nie czuję się osobiście obrażona ani nie identyfikuję się z określeniem „durna ludzkość” :)

Co o tym myślisz? Zostaw swój komentarz: