Lubię notować.
Mam to od bardzo dawna. Niemal zawsze noszę przy sobie notes albo zeszyt. W moim komputerze, po wpisaniu słów: „inspiracje”, „inspiracje różne” i „inspiracje wszelakie” oraz „najnowsze inspiracje”, wyskakuje po kilkanaście folderów i plików – niektóre jeszcze z czasów studiów (czyli zrobione trzy komputery temu).
Mam też zeszyt przy łóżku, w którym zapisuję pomysły, które przychodzą mi do głowy przed zaśnięciem albo w półśnie. Czasem zapisuję w nim również zdanie z książki, którym się zachwycę.
Notatki robię również w telefonie (i nie chodzi o listy zakupów ani tzw. „to do’sy” – te zwykle notuję w kalendarzu i na żółtych karteczkach, które szybko utylizuję). Telefonu do notowania używam najczęściej w tramwaju i miejscach publicznych. Gdy usłyszę śmieszny dialog albo dziwne sformułowanie, z którym nie spotkałam się od wieków – albo nigdy w takiej formie i chcę je zapamiętać. Po prostu udaję, że niby to piszę smsa, sprawdzam pocztę, tudzież tworzę sobie najzwyklejszą ze zwykłych listę zakupów.
W telefonie zapisuję też „genialne myśli” lub zdania, które wpadają mi do głowy na rowerze, na plaży, na hamaku (ot tak – znikąd, czyli zewsząd) i gdy nie mam pod ręką papierowych nośników. Za notatnik służy mi też aparat w telefonie – kiedy widzę ładne logo, pomysłową wystawę, widok, który chcę zapamiętać, zabawny napis na murze.
Lubię notować. Zawsze lubiłam.
Jako nastolatka miałam specjalny zeszyt do zapisywania tytułów filmów – tych obejrzanych (złościło mnie, że nie mogę ich zapamiętać, a w tamtych czasach chodziłam na DKF-y minimum raz w tygodniu) i tych, które chcę zobaczyć (szłam z nim do wypożyczalni albo czekałam aż pojawi się na DKF-owym plakacie). W tym samym zeszycie zapisywałam też książki – przeczytane i te, które chcę przeczytać (w tamtych czasach czytałam 2-3 książki tygodniowo – nie pytajcie mnie jak ani kiedy – a większość wypożyczałam z bibliotek – lista była więc ratunkiem przed błądzeniem na oślep między regałami z literkami i wypożyczaniem na chybił trafił, gdy tytuł po który przyszłam był akurat w obiegu).
Notatki pomagają mi łapać myśli w locie.
Myślę, że nawyk zapisywania pomysłów oraz rzeczy, które mnie rozbawiły albo zachwyciły oraz uważność, którą w sobie wykształciłam przez te lata, pozwolił mi złapać w locie i przyszpilić kilka pomysłów, które w innym wypadku mogłyby polecieć dalej i nigdy już do mnie nie wrócić.
Z takich notatek – robionych przed zaśnięciem, na rowerze, w tramwaju i w poczekalni u dentysty – powstawały pomysły na wpisy. Tak powstał mój manifest. Tak powstały hasła na mojej stronie, które ilustrują zdjęcia.
Tak też powstała większość haseł w projekcie słowno-graficznym.
Efekty tego projektu od wiosny możecie obserwować na facebookowym profilu Autentycznego Copywritingu.
Po mojej stronie są teksty. Zapisuję więc słowa i zdania, które wpadają mi do głowy same, oraz pod wpływem innych słów i zdań. A gdy uzbiera się ich pęczek albo dwa – wysyłam je do Ewy Skrzypiec – graficzki i ilustratorki. Po jej stronie są obrazki.
Ewa wybiera te słowa i zdania, które ją inspirują i zamienia je w grafiki, nad którymi później ja płaczę z zachwytu (bo sama nigdy bym tak nie wymyśliła). Jak również dlatego, że są TAKIE MOJE.
Uwielbiam notować w zeszytach i notesach o pięknych okładkach.
Poluję na nie w sklepach papierniczych i kioskach, często wpadają mi w ręce zupełnie przypadkiem. Nie podzielam zachwytu Moleskinem – nigdy nie przyszło mi do głowy, by wydać na zeszyt więcej niż na książkę. Gdybym go miała – pewnie leżałby pusty i czekał tylko na genialne i sprawdzone pomysły. Tak sobie to wyobrażam, choć nigdy nie spróbowałam. Myślę, że w moim zbiorze zeszytów znajduje się co namniej kilka, które są dużo bardziej unikalne niż Moleskin.
Najbardziej unikalnym z nich jest Notatnik Autentyczny.
Występuje tylko w jednym egzemplarzu i został zrobiony specjalnie i tylko dla mnie. Jego zdjęcia ilustrują ten wpis. To cudo na sprężynie zostało stworzone przez Angie, znaną w sieci jako Made by Angie i pod tą nazwą znaną też na Facebooku.
Jak widać pomysł na wpis o notowaniu został zanotowany w moich notatkach już jakiś czas temu. Zdążyłam się nim nawet podzielić z Angie. A ona zdążyła zrobić to cudo własnoręcznie i specjalnie dla mnie. A także zdjęcia.
Kiedy otwierałam paczkę z Notatnikiem Autentycznym, miałam wilgotne oczy. I wcale nie schły, bo oglądając go na wszystkie strony, odkrywałam kolejne pokłady cudów. Motywy i detale – odwierciedlające te rzeczy, które lubię i którymi dzielę się najczęściej na fanpejdżu (obrazki, grafiki, kolory i kropki) – tworzą tu spójną, różowo-szarą i bardzo moją całość.
Od czasu, gdy otrzymałam Notatnik Autentyczny i pokazałam go na Facebooku – minęło kilka bardzo intensywnych dla mnie miesięcy – pracy, konsultacji, warsztatów i pisania. Pomysł na wpis przestał być pomysłem, a stał się wpisem.
A ja nadal zachwycam się napisem „Notatnik Autentyczny”, wyglądającym jak pieczątka – na bladoróżowym, lekko poszarpanym kartoniku – przyszpilonym ćwiekami (uwielbiam takie połączenia).
Uśmiecham się na widok prawdziwego piórka pofarbowanego na kolor fuksji w fuksjowym kałamarzu z kartonu. I myślę, jak bardzo hasło „Zapisz to!” okazało się prorocze dla tego wpisu. Nadal wzrusza mnie różowy kartonik rozdzielający notes na dwie części z szarym hasłem z mojego manifestu: „Wyjdź poza szablon!”.
—————————————————————————————————————
Wpisem tym oraz Notatnikiem Autentycznym, który zdążył się już zapełnić wieloma nowymi pomysłami, a z którego płynie wspierająca energia – rozpoczynam jesienne porządki na stronie i w głowie. Ich rezultat będzie widoczny za jakiś czas.
—————————————————————————————————————
A na razie mam jeszcze pytanie do ciebie (tak, właśnie do ciebie):
Notujesz swoje pomysły?
Jak, kiedy i gdzie to robisz?
A może masz inne patenty na zapamiętywanie tego, co ulotne?
Podziel się tym koniecznie.